Lata 20. ubiegłego wieku to czasy, w których Ameryka się
bawiła.
Oszałamiająco
barwne stroje, wystawne bankiety, drinki, limuzyny, blask świateł aż do świtu –
wszystko to było codziennością i zupełnie naturalną koleją rzeczy, przynajmniej
jeśli chodzi o wschodnią część kraju. Wszyscy znają wszystkich, nikt nie zna
nikogo, ale przyjęć nigdy za wiele.
Zwłaszcza
przyjęć Jay’a Gatsby’ego.
Z tą
ostatnią informacją Nick Carraway styka się na krótko po przyjeździe do West
Egg, gdzie ma zamiar zamieszkać. Jest absolwentem Yale, wrócił z wojny, a że
jest jeszcze młody, postanawia wyrwać się z rodzinnego domu i podjąć pracę
maklera. Wynajmuje mały dom za miastem, wybitnie kontrastujący z rezydencją znajdującą
się tuż obok. To właśnie tam potok limuzyn nigdy się nie kończy, jak i również
nigdy nie cichną rozmowy, chichoty i brzęk szkła o szkło.
Tam
mieszka Gatsby.
Choć na
pierwszy rzut oka wcale się na to nie zanosi, „Wielki Gatsby” jest nie tylko
oceną społeczeństwa, ale też historią o miłości, jakkolwiek banalnie by to nie
brzmiało. Miłość ta jest już trochę zakurzona, wepchnięta na strych –
zapomniana przez ludzi i pominięta przez czas, a jednak, gdy w końcu daje o
sobie znać, wywraca życie bohaterów do góry nogami i na lewą stronę. Zmienia
nie tylko ich plany i zachowanie, ale też system wartości – pozornie na lepsze,
z niekoniecznie lepszym dla postaci skutkiem.
O
samych postaciach można powiedzieć wiele, choć ich charaktery opierają się
głównie na różnorakich schematach. Bogata piękność, jej niezbyt błyskotliwy mąż
oraz jego kochanka, będąca zupełnym przeciwieństwem żony. Kobieta sukcesu o
ciekawym sposobie myślenia i powierzchownie tylko zorientowany, aczkolwiek inteligentny
przyjezdny. Owiany tajemnicą bogacz, nie do końca będący tym, za kogo się podaje.
Niewątpliwie
jedną z zalet powieści jest narracja – pierwszoosobowa, a jednak prowadzona z
punktu widzenia osoby trzeciej, tylko zamieszanej w wydarzenia. W dodatku osoba
ta zwraca uwagę czytelnika na pewną istotną sprawę – sztuczność. I to sztuczność
objawiającą się nie tylko w strojach czy wystroju wnętrz, ale przede wszystkim
w zachowaniu, a nawet w sposobie myślenia.
„Wielki
Gatsby” jest powieścią demaskującą nie tylko wady pojedynczych osób, ale całego
społeczeństwa, mające swoje odzwierciedlenie również w dzisiejszych czasach. Po
przeczytaniu jej, Nowy York przestaje uchodzić za Ziemię Obiecaną, błysk
świateł grozi popsuciem wzroku, a nadmiar słodkości próchnicą. Rozwiewają się iluzje.
Kurtyna idzie w górę.
A
Wielki Gatsby przestaje być Wielki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz