poniedziałek, 8 lipca 2013

"Wielki Gatsby" - F. Scott Fitzgerald

                Lata 20. ubiegłego wieku to czasy, w których Ameryka się bawiła.
                Oszałamiająco barwne stroje, wystawne bankiety, drinki, limuzyny, blask świateł aż do świtu – wszystko to było codziennością i zupełnie naturalną koleją rzeczy, przynajmniej jeśli chodzi o wschodnią część kraju. Wszyscy znają wszystkich, nikt nie zna nikogo, ale przyjęć nigdy za wiele.
                Zwłaszcza przyjęć Jay’a Gatsby’ego.
                Z tą ostatnią informacją Nick Carraway styka się na krótko po przyjeździe do West Egg, gdzie ma zamiar zamieszkać. Jest absolwentem Yale, wrócił z wojny, a że jest jeszcze młody, postanawia wyrwać się z rodzinnego domu i podjąć pracę maklera. Wynajmuje mały dom za miastem, wybitnie kontrastujący z rezydencją znajdującą się tuż obok. To właśnie tam potok limuzyn nigdy się nie kończy, jak i również nigdy nie cichną rozmowy, chichoty i brzęk szkła o szkło.
                Tam mieszka Gatsby.
                Choć na pierwszy rzut oka wcale się na to nie zanosi, „Wielki Gatsby” jest nie tylko oceną społeczeństwa, ale też historią o miłości, jakkolwiek banalnie by to nie brzmiało. Miłość ta jest już trochę zakurzona, wepchnięta na strych – zapomniana przez ludzi i pominięta przez czas, a jednak, gdy w końcu daje o sobie znać, wywraca życie bohaterów do góry nogami i na lewą stronę. Zmienia nie tylko ich plany i zachowanie, ale też system wartości – pozornie na lepsze, z niekoniecznie lepszym dla postaci skutkiem.
                O samych postaciach można powiedzieć wiele, choć ich charaktery opierają się głównie na różnorakich schematach. Bogata piękność, jej niezbyt błyskotliwy mąż oraz jego kochanka, będąca zupełnym przeciwieństwem żony. Kobieta sukcesu o ciekawym sposobie myślenia i powierzchownie tylko zorientowany, aczkolwiek inteligentny przyjezdny. Owiany tajemnicą bogacz, nie do końca będący tym, za kogo się podaje.
                Niewątpliwie jedną z zalet powieści jest narracja – pierwszoosobowa, a jednak prowadzona z punktu widzenia osoby trzeciej, tylko zamieszanej w wydarzenia. W dodatku osoba ta zwraca uwagę czytelnika na pewną istotną sprawę – sztuczność. I to sztuczność objawiającą się nie tylko w strojach czy wystroju wnętrz, ale przede wszystkim w zachowaniu, a nawet w sposobie myślenia.
                „Wielki Gatsby” jest powieścią demaskującą nie tylko wady pojedynczych osób, ale całego społeczeństwa, mające swoje odzwierciedlenie również w dzisiejszych czasach. Po przeczytaniu jej, Nowy York przestaje uchodzić za Ziemię Obiecaną, błysk świateł grozi popsuciem wzroku, a nadmiar słodkości próchnicą. Rozwiewają się iluzje. Kurtyna idzie w górę.

                A Wielki Gatsby przestaje być Wielki.